Z Doliny Dolistówki czyli opowieści o schroniskowych psach

Gdy nad Doliną Dolistówki opadną poranne mgły, gdy zza horyzontu wychylą się pierwsze promienie słońca i gdy pierwsi dwunożni przekroczą Zieloną Bramę… wtedy tam, na obrzeżach miasta, skąd już tylko krok do Wielkiego Lasu i Rozległej Łąki, budzą się stworzenia czterołape. Bo trzeba Wam wiedzieć, że w Dolistówce dużo stworzeń mieszka różniastych: malutkich jak krople wody (no może kilka kropli), całkiem dużych jak stóg siana (ta wielkość widoczna jest tylko z pozycji leżącej obserwatora), bardzo poważnych i zupełnych pożeraczów ciastków, turlających się w czym popadnie i takich, co omijają każdą kałużę, stworzeń o mądrym spojrzeniu i takich, co im słoń nadepną na ucho i nic nie słyszą (choć przecież te szerokości geograficzne zupełnie wykluczają obecność słoni… ale niech im będzie - gdzieś jakiegoś znalazły i nadepnął), są też takie, co świat lubią oglądać tylko z góry i takie, co mogłyby nie odstępować drapiącej je ręki dwunożnych i jeszcze dużo innych, o których później.

Tak, tak te wszystkie stworzenia zamieszkują różne części Doliny za Zieloną Bramą, dla każdego z nich znajduje się tu miejsce, raz na krócej, czasem na długo dłużej niż krócej, ale każdemu z nich przypisany jest jeden tymczasowy dwunożny w odblaskowym wdzianku z napisem „wolontariusz”, który im towarzyszy na dobre i na złe…

Każdy dzień w Dolinie Dolistówki to dla czterołapych stworzeń nowy początek, nowy promień słońca, nowa przygoda, nowa opowieść. Czasem podsłucha jej wolontariusz, innym razem stworzenia same wypaplają jakąś historię, a Dolina słucha, zapamiętuje i niesie te opowieści dalej

Posłuchajcie!

Czytelnik i czytelniczka zapamiętać muszą, że są stworzenia gaduły i stworzenia milczki, stąd każda opowieść pisana jest innym charakterem, o innej porze dnia, innymi słowami i zupełnie innym stylem...




aga-pies.jpg

Aga  - o nauce zaprzyjaźniania się

Odkąd Aga ma dwunożną przyjaciółkę Angelikę, jej świat wydaje się bardziej stonowany. Bo trzeba Wam wiedzieć, że Aga jest dzieckiem Ruchu i z początku Angelika nieźle musiała się nagimnastykować, żeby wprowadzić Agę w bezruch. Bo Aga jest też wielką Mądralińską i podskórnie wyczuwa, gdy chce się ją zachęcić do czegoś, na co ona nie ma najmniejszej ochoty…

Kilka szamańskich sztuczek z cierpliwością na czele sprawiło, że Aga z psicy rozbrykanej, zrobiła się psicą mniej rozbrykaną, potrafiącą wysiedzieć w miejscu, a nawet położyć się pod drzewem w ulubionym sekretnym zakątku. 

No, ale miało być o zaprzyjaźnianiu się. Bo to kolejny krok Agi w byciu lepszym psem. Aga jest na początku swojej drogi do poznawania psów, bycia w ich towarzystwie, luzowania się w ich bliskości i czerpania pełnymi łapami wszystkich dobrych psich zachowań.

Aga! cała Dolina Dolistówki wierzy, że dasz radę!

 

Hanka - ta, co nie daje się zatrzymać

Hanka nie rozumie słów "wolniej", "mniej", "lżej", "odpuść". Czysta energia. W jej świecie trzeba iść mocniej, szybciej, doświadczać bardziej! Niezatrzymana. Pierwsza do dalekich wędrówek po Dolinie. 

A jednak w życiu Hanki wydarzyło się coś, co ją spowolniło. Wydarzyła się kontuzja, wydarzył się syf. Nie wiadomo, która łapka jako pierwsza przestała się Hanki słuchać. Zaczęła iść wolniej, nie nadążała. Zresztą nieważne, bo wszystkie łapki po kolei zaczęły jej nie słuchać. Trzeba było działać. Przegląd techniczny Hanki wykazał paskudną cystę, która wyrosła sobie między jej kręgami szyjnymi. To ona była przyczyną tego zwolnionego tempa. Więc my ją bach! Do doktorów i pod nóż!

I tak ta niezatrzymana, ta mocarna i ta najsilniejsza dostała znieczulenie i odpłynęła by obudzić się po godzinach spędzonych na stole operacyjnym, w zupełnie innej rzeczywistości.

Klatka kenel, kołnierz "satelita", zastrzyki i słowa - "spokojnie", "wolniej", "delikatnie"... To była męczarnia. Ograniczenie ruchu konieczne dla prawidłowego zagojenia się. Wtedy dla Hanki Dolina skurczyła się do czterech ciasnych ścian szpitalika. 

Dziś mija rok. 

Rocznica, którą można obejść tylko w jeden sposób. Pokazać jej język i zaśmiać się w twarz. 

I iść! Dalej, mocniej i szybciej. Bo już można. By nie tracić ani chwili!

foto%203.jpg
 
foto%204.jpg

Lora - psia Matka Ziemia

Jak już wiecie stworzenia z Doliny Dolistówki, szczególnie te, które mieszkają za Zieloną Bramą, mają swoje ulubione zajęcia… oddają im się z prawdziwą pasją każdego dnia. Są stworzenia artyści-śpiewacy, którym wydaje się, że mają najlepsze głosy. Są stworzenia, które zajmują się dekorowaniem wnętrz (tam bardzo często dochodzi do wybuchów poduszek, koców, czasami też lecą deski od budy, gdy się okaże, że mają za małą werandę). Są stworzenia-ogrodnicy, które wciąż szukają najbardziej słonecznego miejsca dla dolinowych roślin. Są też stworzenia-gaduły, stworzenia-sportowcy, stworzenia-łakomczuchy. No, cały wachlarz pasji przeróżnych!

Ale jest też Lora… Lora każde źdźbło trawy pozdrowi, każdy kamyk wycałuje, małą pszczołę nosem muśnie, a jeżową rodzinę przepuści w alejce. Lora uśmiech kwiatkom rozdaje, a drzewa pyta jak minął im dzień. Lora bardzo ostrożnie stawia każdą z łap by choćby mrówki nie skrzywdzić. Lora koi wszystkich dusze. 

- O! Idzie nasza Matka Ziemia! - wołają na nią dolinowe stworzenia i od razu jakby jaśniej się robi, jakby słońce do bud zajrzało.

Ale może być też pochmurnie, wręcz przyjść burza, gdy w zielonym Lasku i nad wielkim Strumykiem i na rozległych Łąkach Lora śmieci widzi! Gniewa się na tych wszystkich dwunożnych i na te wszystkie czterołape, które natury uszanować nie potrafią! Złość ją ogromna wtedy bierze! Słońce się chowa i Dolina Dolistówki w ciemnościach się kryje!

Dwunożna Lory zaczęła zatem sprawdzać internety, podpytywać, dopytywać jak zrobić, żeby słońce wróciło! I rozwiązanie znalazła!

Teraz każdy spacer brzmi #zabierz5zlasu i... znowu słońce zza chmur wychodzi, żadna myszka w puszce swej głowy nie uwięzi, a żadna mrówka w papierze się nie zapodzieje! 

I wraca równowaga, a Matka Ziemia kroczy i każde źdźbło trawy pozdrawia, każdy kamyk całuje…

ps. inne stworzenia pomysł podejrzały i teraz pół doliny wyznaje #zabierz5zlasu …tylko tych śmieci jakby nie ubywało, jakby ktoś wciąż dbał o ich ciągłe dostawy! trzeba schwytać tego łobuza!

 

Kwapik - Maczozzzo!

Jak już wiadomo nie od dziś, za Zieloną Bramą żyją stworzenia najróżniejszej maści, małe, duże, kudłate, łaciate, czarne czy rude. Ale nie każdy wie, że Dolinę Dolistówki zamieszkuje zwierz niezwykły, inny niż pozostałe, którego poznać mogą tylko nieliczni wybrańcy. Nie, nie dlatego, że Zwierz boi się dwunożnych. Nie, Zwierz jest wyjątkowym okazem Maczo-Prosiaczka vel Świnki, zwierza o niespotykanej urodzie i harcie ducha, o sercu pojemnym jak największy dzban i o sile byków stu. To jedyny taki okaz Maczo-Prosiaczka w całej Dolinie, który wprawia w zachwyt i zazdrość pozostałe stworzenia, które też chciałyby być jak On, niezwykłe. Ale On jest jeden, On- radość wnoszący w serca dwunożnych, a o rzadkie okazy się dba podwójnie. Dlatego zaszczyt to wielki móc obcować w towarzystwie Jedynego-Takiego-Za-Zieloną-Bramą i każdy skrycie o tym marzy, aby być takim Maczo-Prosiaczkiem vel Świnką, mieć wygląd, chrumkać, skakać z radości i być silnym jak byków sto.

Ale Kwapik jest tylko jeden. On, Maczo-Prosiaczek, radość na czterech łapach. Łokcie tak szerokie, że zmieszczą w nich całą miłość dwu-łapych. Gotowe do uściskania swego człowieka i nie wypuszczenia go już nigdy, przenigdy.

foto%205.jpg
 
foto%206.jpg

Saba - caryca Saba

Do dzisiejszej opowieści radzimy się przygotować, usiąść prosto, zapiąć wszystkie guziki, zdjąć nogi z kanapy i przypomnieć sobie nienaganne maniery. 

Bo dzisiejsza opowieść nie jest po prostu o Dolinie Dolistówki, dzisiejsza opowieść jest o Królestwie Doliny Dolistówki, gdzie wszystko ma swoje miejsce, gdzie każdy wie, gdzie jego miejsce, a jak idzie Saba to każdy truchleje i mig znika jej z drogi.

Bardzo długo stworzenia w Dolinie zastanawiały się skąd przybyła ta niedźwiedziowa dama, która tak dumnie stąpa po caaałym schronisku i nic sobie nie robi z Zielonej Bramy. Z nikim nie rozmawiała, nikomu się nie zwierzała, a jak już się odezwie, to każde stworzenie pluje sobie w brodę, po co ją zaczepiało. Cała Dolina szeptała, co to za tajemnicza niedźwiedzica z nieznanej krainy, czemu wciąż chodzi w długim futrze, kiedy Dolinę nawiedzają upały, czemu każe się wyprowadzać na niedługie przechadzki, dlaczego wciąż strofowała stworzenia by się zachować umiały. Cała Dolina dała jej przydomek Carycy.

I razu pewnego stworzenia podsłuchały jak się swojej tymczasowej dwunożnej wyspowiadała z historii swej tragicznej. Otóż Saba pochodziła z krainy bardzo dalekiej, gdzie panuje wielka zmarzlina, a wrony chodzą w szalikach. Miała tam Saba swoje Królestwo, w którym rządziła dość srogo, ale prawie i uczciwie. Nikogo nie wyróżniała, nikogo też nie nagradzała, ale gdy była potrzebna pomoc, od razu jej udzielała. W głębi serca kochała wszystkie stworzenia i wszystkich dwunożnych w swoim Królestwie. I razu pewnego, gdy sprzeciwiła się dwunożnym i po ich myśli zrobić nie chciała, co wiązałoby się z krzywdą stworzeń, dwunożni przegonić ją postanowili. Z kijami, grabiami, całe Królestwo skrzyknęli i pogonili ją w las, a później przez rzekę i góry i przez jeszcze przez jeden las. I nasza Saba biegła i wciąż biegła ze łzami w oczach, lecz chciała być jak najdalej tego okrucieństwa. 

I wtedy postanowiła, że jeszcze bardziej schowa swoje uczucia, nie zrzuci żadnego futra, ukryje wszystkie uśmiechy jak najgłębiej w sobie i będzie niemiła i bardzo sroga. Do wszystkich!

No a później za Zieloną Bramą znalazła swoją tymczasową dwunożną i lód w jej sercu zaczął topnieć i uśmiecha się częściej, nawet czasem przyjaźnie szczeknie!

 

Lim - co wierzy w dobro!

O co chodzi? Gdzie jesteś mój człowieku? Co mi zrobiłeś... czemu?

Gdzie ja jestem? Co to za ulica? Auć... wszystko mi boli, każdy ruch sprawia mi ból...

Moja skóra jest twarda jak skorupa. Pęka, boli, swędzi.

Jak to się stało? Czemu mi nie pomogłeś? Jest coraz gorzej .

Zostawiłeś mnie ... Gdzie mam iść? Nie chcę żyć, niech to się skończy...

Położę się tu na trawie, może zasnę a ból minie...

[...]

Co się dzieje? Kto mnie budzi? Czy to Ty mój człowieku? Już wstaję . Aućć ... To boli. 

Nic nie widzę przez ropę, która pokrywa moje oczy, ale nos czuje doskonale. Czuje, że to nie Ty, mój człowieku.

Chcę pójść spać. Chcę odpocząć. Dokąd mnie zabieracie? Dlaczego macie taki smutny głos? Czy to przeze mnie?

Nie chcę sprawiać Wam przykrości. Dobrze już, pójdę z Wami. Ale, dokąd?

[...]

Pomóżcie mi wysiąść, dziękuję. Gdzie mnie prowadzicie? Pokój? Naprawdę będę miał swój? Jak miło, dziękuję, położę się spać.

Kąpiel? Jaka kąpiel? Co to jest? .... Ohh jak dobrze, co za ulga! Masuj mnie jeszcze, ahh jak dobrze... 

Od razu czuję się lepiej. Choć tylko na chwilę. Ale Wy dobrzy ludzie, wiem, że mi pomożecie.

Czuję to, jestem Wam bardzo wdzięczny, choć nie mam siły, by to okazać. Czuję się taki słaby ...

[...]

Który to już dzień za Zieloną Bramą? Trochę już minęło. Mówią, że jestem tu już rok.

A jak się mną zachwycają! Są tacy kochani.

A ja? Ja czuję się świetnie. Odzyskałem radość życia. Ci ludzie naprawdę pomagają! 

Moje oczy widzą świat. Są zdrowe ! Moja skóra już nie boli. Moja sierść odrosła. Mówią, że w końcu wyglądam jak pies. To chyba dobrze? Wydaje mi się, że to komplement?

Teraz wiem, jak to jest skakać, brykać, tarzać się w trawie i nie czuć bólu. Nareszcie sprawia mi to przyjemność.

Każdy zachwyca się moją metamorfozą. Ludzie, dziękuję Wam!

Choć jestem tu, za Zieloną Bramą, czuję się świetnie. To najlepsze, co w życiu mnie spotkało. 

"Moi" ludzie mówią, że życie może być jeszcze piękniejsze! Gdy znajdę swój dom i nową rodzinę, to będzie prawdziwe szczęście.

... Naprawdę? 

No cóż, udowodniliście, że mogę Wam wierzyć. 

Więc wierzę. 

Chcę tego. 

Chcę domu,

chcę nowej rodziny.

foto%207.jpg
 
foto%208.jpg

Pekan - Pan Kłamczuszek!

ma 5 lat

Są za Zieloną Bramą psy, które same sobie szkodzą.

Szkodzą sobie udając kogoś, kim wcale nie są.

Udając niemiłych, groźnych, wyszczekanych.

Kłamią... To Pekan.

Pekan większość obcych osób obszczekuje z taką złością,

Że po ścianach swojego boksu skacze niczym spiderman. 

Kręci kółka odbijając się od ścian jak istny szaleniec .

Faktycznie, nie wygląda przy tym na miłego pieska...

To typ psa, który źle znosi pobyt w schronisku.

Takie psy udają. 

Robią wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Ale nikt o tym nie wie...

Ludzie widząc to zachowanie, myślą ''agresywny'' i idą dalej, nie dając szansy. Nie chcąc nawet spróbować poznać przyczyny tej frustracji.

A tymczasem to głos rozpaczy i rezygnacji, proszący o zainteresowanie, choć wydawać by się mogło inaczej.

Pekan.

Ten NIBY groźny, co u boku swojej Wolontariuszki zmienia się w spokojne cielę.

Ten, co mimo wszystko wpuści każdego do swojego boksu, do swojej prywatnej przestrzeni.

A nade wszystko uwielbia, gdy rano jego boks sprząta pewna 'Ona', na którą patrzy bardzo wymownie.... Ona już dobrze wie, co wtedy chodzi mu po głowie. 

On patrzy i czeka, 'skusi się czy nie? Przecież wie, na co liczę.'

To już rytuał, musimy to zrobić - wiedzą oboje.

...

"Pakistan! - tak go nazywa - znowu chcesz się całować?! Ileż można ?! Nie mogę, jestem zajęta! ...No dooobra, ale szybko!" - i wtedy Pekan z wielką miłością wylizuje jej uszy, a nader wszystko lubuje się w wylizywaniu makijażu z jej oczu.

"i jak ja mam teraz pokazać się ludziom?!" - a Pekan się śmieje. 

I chciałby jeszcze.

Ale schronisko, to tylko schronisko.

Krótka chwila przyjemności i znowu samotność. Ta okropna samotność...

I tak od 1 280 dni... ile jeszcze ??

Ile jeszcze? Pyta Pekan...

 

Santos - poszukiwacz przygód

Ta historia rozpoczyna się w Walentynki. I nie- nie jest to żaden romans, już bardziej film przygodowy. Wtedy to bowiem do naszej Doliny Dolistówki trafia Santos. Zapytacie pewnie, kim jest Santos? To taki Indiana Jones wśród psów- opowiadania o nim dotarły do mieszkańców Doliny, jeszcze zanim po raz pierwszy postawił swoją łapkę za Zieloną Bramką. Jedni słyszeli, że pilnował alpak w Peru i to one zdradziły mu sekret jak mieć tak wspaniale miękkie i puchate futerko. Inni powiadali, że wychował się wśród kangurów, węży i owczarków australijskich i stąd jego trójkolorowe umaszczenie. A ostatnio popularności nabrała historia o tym, że Santos jest tak naprawdę wysłannikiem Mikołaja i ciągle chodzi uśmiechnięty, bo widział już wszystkie prezenty, które w tym roku trafią do czworonożnych i dwunożnych z Doliny. 

Wracając do naszego bohatera - na początku nie było mu lekko. Żadnej z krążących legend nie potwierdził, ale też żadnej nie zaprzeczył. Widać było w jego oczach, że czeka na jakąś kolejną przygodę. Cały czas rwał się do wyjścia, skakał, biegał. A gdy już nie mógł wytrzymać tej rozpierającej go energii, to zaczął biegać w kółko za swoim ogonem. 

Do tej pory nie wiadomo, jaka to wielka przygoda była już tuż tuż, na wyciągnięcie łapy, gdy została nagle przerwana przyjazdem do Doliny Dolistówki. Trochę mu zajęło pogodzenie się z tym stanem rzeczy. Jeszcze się zdarza, że na początku spaceru wyrywa do przodu, jak na nową ekscytującą wyprawę, a przypominając sobie po drodze, że to jednak nie to, znów wraca na wybieg i biega w kółko. Jednak, bardzo powolutku, docenia też te małe przygody zdarzające się w Dolince - walkę z podstępną jaszczurką czyhającą nad strumykiem, odkrycie nowego gatunku motyla, tropienie saren w lesie, ciekawe spotkania i zapoznania z innymi mieszkańcami zza Zielonej Bramki. 

Lecz choć za dnia węszy z nadzieją wokół Doliny, po nocach wciąż śni o odległych miejscach i nowych wyprawach.

Może to właśnie Ciebie poszukuje na kompana swojej następnej przygody?

foto%209.jpg
 
foto%2010.jpg

Koniec Świata w Dolinie Dolistówki

co roku w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia

Gdy nad Dolinę docierają pierwsze strzały, a dzieje się tak zawsze pod koniec grudnia, każdego roku, niezmiennie od kilkudziesięciu lat, to znak, że za Zieloną Bramą robi się gwarno i nerwowo…

Ale zanim nastąpi doroczny Koniec Świata należy uporządkować ten cały czas, który upłynął od poprzedniego… końca świata. 

To znak, że musi zebrać się Starszyzna, otworzyć Księgę Doliny Dolistówki, aby wpisać w niej wszystkie przyjścia i wyjścia z Zieloną Bramę, wszystkie wydeptane drogi i przemierzone kilometry, wszystkie odpoczynki nad Strumyczkiem, wszelkie powitania i pożegnania w Dolinie…

W Księdze odnotowywane są też wszystkie zmiany, jakie zaszły w stworzeniach by każdy kto kiedyś otworzy Księgę mógł jak najdokładniej poznać mieszkańców Doliny. Odnotowywane są takie wielkości: kto od tego roku nie mieści się w bramce, na kim obroża wisi, komu szczekowy wymuszacz się poprawił, kto wysępił najwięcej ciastków, kto wyćwiczył mięśnie, kto najwyżej skacze, kto najwolniej chodzi, kto ciągle nie lubi poziomek, kto wystraszył św. Mikołaja, kto uśmiecha się najmilej, kto spotkał Pingwina, kto wypił kawę, kto ukradł zabawkę, kto zaprzyjaźnił się z dzieckiem, kto kwiatków wąchać nie lubi, a kto mógłby z wody nie wychodzić, kto miał zastrzyki od chorób, kto nie lubi spać w słomie, kto uwielbia całować, a kto z wielką łaską podaje łapę, komu zimą sól w łapy weszła, a kto latem nos na słońcu zesmalił, kto obszczekał rowerzystów, a kto pobiegł za samochodem, kto nawiązał nowe przyjaźnie, kto ma nową koleżankę w boksie, kto zmienił miejsce zamieszkania, kto w końcu wyszedł z budy, kto zgryzł cały patyk, kto pokłócił się z sąsiadem, kto wpadł do strumyka, a kto pierwszy wypatrzył wiosnę…

Oj dużo tych wypisów w Księdze trzeba zrobić. Kto akurat pisać i przypieczętowywać łapą nie musi, ten zajmuje się robieniem porządków. Bo jak mówią, na Koniec Świata wypadałoby mieć w budzie czysto. Da się słyszeć wtedy w schronisku „podaj wiadro z wodą”, „dosyp słomy”, „pomagaj, a nie szczekasz”, „o! znalazłem ciastko sprzed roku”, „zaszyj dziurkę w poduszce”, „co tu robi ten stary koc?”, „szybciej, ruszaj szybciej tą miotłą, bo nie zdążymy”… i tak przez dzień cały.

A gdy dzień chyli się ku końcowi, gdy słońce się chowa za horyzontem i nastają ciemności egipskie, stworzenia wiedzą, że nadszedł czas wcale nie radości, a wielkiej obawy - należy udać się jak najszybciej do budy, schować ogonek, skulić uszy i starać się nie trząść ze strachu i nie zamierać na każdy głośniejszy brzdęk… bo być może tym razem nie strzelą, nic na niebie wybuchać nie będzie i wcale ta noc straszna nie będzie. 

Bo całej Dolinie się marzy, żeby kiedyś Koniec Świata nie nastąpił! Być może ten rok właśnie nadchodzi. Stworzenia jak zawsze będą go wypatrywać… może przyniesie im lepsze jutro.

na zdjęciu Mars, Nora i Zgredek, przeżyły tu już kilka Końców Świata

 

Iskra.

"Z popielnika na Wojtusia Iskiereczka mruga....

Chodź opowiem Ci bajeczkę, bajka będzie długa."

nieee. No jak to brzmi.. Jaki popielnik, jaka bajka? Gdzie? Tu? Bezsensu! Ja nie umiem opowiadać bajek. Bajki się opowiada dla młodych. Ja młodych nie mam. I nie będę mieć. Tak mi powiedziała Pani Wetka jak mnie obudziła w gabinecie po cięciu. No i pewnie to lepiej. Mogły by trafić tak jak ja. Albo gorzej gdybym je urodziła 10 km stąd...

Nie ma młodych więc nie muszę opowiadać bajek. OK. Jak nie bajki to co? ....

....

Może sztuczki! Zaraz zaraz jak to było?.. jedna łapa tu do przodu... druga tu...EE nie.

Said! Ooo i teraz jedna łapa do góóóryy.. Ale co z resztą? Co tak na ziemi zostają? eee nuuuda.

Dobra. Nie sztuczki. hmm mmhh no to co? ...

.....

-O Łukasz dobrze, że już jesteś! Jaki ja mogę mieć palent?

- ee... palent?

- no takie coś co robisz.

- ???

- no takie coś co robisz dobrze i ci inne psy zazdroszczą?

- talent?

- noo! mówię przecież! Bo wiesz tak sobie przemyślałam swoje życie i chcę mieć jakiś palent. Talent! No talent chcę mieć żebym mogła stąd szybciej wyjść. No bo wiesz

wtedy wpiszesz mi tam gdzieś, że mam taki i na pewno to pomoże. No i ja żadnego talentu nie mam. No już założyłeś te szelki? Co? ... Za luźno tutaj wiesz, popraw. ...

No lepiej. Dobra.

- no nie wiem Iskra. Czekaj, smycz się zaplątała Czekajjj.. o już.

(przechodzą przez ulicę)

- dla mnie to masz wiele talentów. Szybko się uczysz, jesteś sprytna, jesteś bardzo wytrzymała...

- OK ja to wiem, ale wiesz ile psów jest sprytnych, wytrzymałych? Ze sto. (dwa podskoki i górę, jeden obrót, siku, rozciągnięte tylne łapy, dwa kółka wokół Łukasza,

rozciągnięte przednie)

Albo sto trzy.

- to dużo. Skręcamy do lasu.

(zaczynają trucht)

- właśnie a ja muszę się czymś wyróżniać. Muszę mieć takie to coś.

- ale Ty się wyróżniasz, nie ma drugiej takiej Iskry w schronie jak Ty.

- a mi się wydaje że każdy pies jest taki sam. Za kratkami wyglądamy tak samo. I jak ja już wyjdę zza tych kratek to muszę się pokazać, że takiej drugiej zdolnej to

nie ma. Tylko co ja mogę pokazać

......

(siedem kilometrów później)

- no i wiesz Łukasz ja bym tak chciała zabłyszczeć. Ja wiem, że to nie jest łatwe ale coś musisz wymyślić.

- mhhhh

- śpiewać jak te haszczaki nie zaśpiewam co nie?

- mhhhhh

- no te to potrafią. Jak ty myślisz ktoś je uczył?

- mhhh... to .. nie... wiem... no. nie wiem

- Łukasz co Ty mi tak odpowiadasz jakbyś chciał a nie mógł ja tu o ważnych sprawach a Ty tylko...

- bo ja się... czekaj już stój

- co? a już wracamy? o nasza Zielona Brama.

- ja się zmęczyłem. I wiesz co ?

- co?

- ja już chyba wiem jaki masz palent. Talent! Jaki masz talent!

- wow! jaki?

- masz talent do biegania. Masz takie tempo, że możesz spokojnie pobiec w maratonie. Nie plączesz się, biegniesz swobodnie, i to wszystko tak ci lekko wychodzi.

Masz swój talent dziewczyno!

- .... no może.. Ty no w sumie... Patrz, nie pomyślałam o tym.Ja myślałam, że to tak każdy pies.

- nie Iskra, Ty masz talent.

- dobra to teraz jak już odpoczniesz to masz zadanie posłać ten mój talent w świat.

foto%2011.jpg
 
foto%2012.jpg

Ikar - Ikarusek, Diablusek

Ikar za Zieloną Bramę spadł z nieba - tak uważają wszystkie zamieszkujące Dolinę stworzenia - któregoś dnia na niebie pojawiła się czarna kropka, która zaczęła się zbliżać, zbliżać i jeszcze bardziej zbliżać, aż uzyskała kształt psich łap, psiego brzuszka, ogonka, aż w końcu wiecznie uśmiechniętej mordki… i w końcu „bęc” wylądowała ta kremowa kupka szczęścia i zamieszkała w Dolinie. Niektóre stworzenia to przysięgają na całą Dolinę, że jak Ikar zlatywał, to miał wielkie skrzydła, dzięki którym tak delikatnie dotknął ziemi i ciągle pytają, gdzie się zapodziały ikarowe skrzydła, bo może to przez ich brak nie może się z Doliny wydostać. „a mógłby, bo ciągle gada” - mówią o Ikarze jego sąsiedzi.

Ale dwunożni nie chcąc straszyć stworzeń, nie prostują jak było naprawdę. Bo ikarowe niebo miało cztery piętra i balkon i wcale sam Ikar nie chciał sprawdzać czy lata, a na taki durny pomysł wpadł jego dwunożny… Ikara od upadku nie uratowały wcale żadne skrzydła, tylko krzaki, które na szczęście dla nas wszystkich akurat pod nim się znalazły. Dwunożny za złe traktowanie Ikara swoje głupie zachowanie ma przemyśleć za kratami, ma zakaz widzenia się z Ikarem i przygarnięcia stworzeń. Fiuf! Nie będzie nam tu straszył zły człowiek naszych stworzeń!

Ale Ikar wydaje się wcale nie pamiętać tej historii, więc i my staramy się o niej nie przypominać. Jednak została w nim pogoń za wolnością. Najbardziej ze wszystkiego to Ikar lubi spacery za Zieloną Bramę, kto z nim był - ten wie, że to jedno pasmo nieustających przygód. Bo nasz mały dzielny chłopiec dnia pewnego siedząc już któryś dzień z rzędu w boksie, nudząc się przeogromnie - wymarzył, że zostanie przewodnikiem po Dolinie! Rozrysował sobie mapy, przemeblował budę tak, żeby przypominała wszystkie wzniesienia i doliny z krajobrazu Dolistówki. Wyznacza trasy, zaznacza miejsca widokowe, gdzie ładnie pachnie, a gdzie ciekawe miejsca, czego lepiej unikać, a gdzie zajrzeć na pewno trzeba. I ma tę mapę gotową, już od jakiegoś czasu i ktokolwiek obok jego boksu przechodzi, to się uśmiecha, czaruje, zagaduje, że może spacer - jeden choćby krótki albo dwa krótsze, co dadzą jeden długi…

A gdy już ktoś przystanie, zainteresuje się i oczom Ikara ulegnie - temu biada! ten poległ na spacerze! no chyba, że jest sprinterem, joginem, alpinistą, badaczem, sprawdzaczem, umie się szybko schylać, robić obroty, zmieniać kierunki, ba! zmieniać jednocześnie tempo, gonić i nagle się zatrzymać, dostrzegać niedostrzegalne i zna Dolistówkę jak własną kieszeń - wtedy ma szansę dotrzeć w stanie nienaruszonym za Zieloną Bramę. Uwierzcie, najtężsi z takich wypraw wracają utrudzeni, a wtedy Ikar swych radosnym tonem woła: „Dziękuję za wyprawę, była najbardziej ekscytująca na świecie! Wpadaj do mnie częściej!”.

Aga  - o nauce zaprzyjaźniania się

aga-pies.jpg

Odkąd Aga ma dwunożną przyjaciółkę Angelikę, jej świat wydaje się bardziej stonowany. Bo trzeba Wam wiedzieć, że Aga jest dzieckiem Ruchu i z początku Angelika nieźle musiała się nagimnastykować, żeby wprowadzić Agę w bezruch. Bo Aga jest też wielką Mądralińską i podskórnie wyczuwa, gdy chce się ją zachęcić do czegoś, na co ona nie ma najmniejszej ochoty…

Kilka szamańskich sztuczek z cierpliwością na czele sprawiło, że Aga z psicy rozbrykanej, zrobiła się psicą mniej rozbrykaną, potrafiącą wysiedzieć w miejscu, a nawet położyć się pod drzewem w ulubionym sekretnym zakątku. 

No, ale miało być o zaprzyjaźnianiu się. Bo to kolejny krok Agi w byciu lepszym psem. Aga jest na początku swojej drogi do poznawania psów, bycia w ich towarzystwie, luzowania się w ich bliskości i czerpania pełnymi łapami wszystkich dobrych psich zachowań.

Aga! cała Dolina Dolistówki wierzy, że dasz radę!

Hanka - ta, co nie daje się zatrzymać

aga-pies.jpg

Hanka nie rozumie słów "wolniej", "mniej", "lżej", "odpuść". Czysta energia. W jej świecie trzeba iść mocniej, szybciej, doświadczać bardziej! Niezatrzymana. Pierwsza do dalekich wędrówek po Dolinie. 

A jednak w życiu Hanki wydarzyło się coś, co ją spowolniło. Wydarzyła się kontuzja, wydarzył się syf. Nie wiadomo, która łapka jako pierwsza przestała się Hanki słuchać. Zaczęła iść wolniej, nie nadążała. Zresztą nieważne, bo wszystkie łapki po kolei zaczęły jej nie słuchać. Trzeba było działać. Przegląd techniczny Hanki wykazał paskudną cystę, która wyrosła sobie między jej kręgami szyjnymi. To ona była przyczyną tego zwolnionego tempa. Więc my ją bach! Do doktorów i pod nóż!

I tak ta niezatrzymana, ta mocarna i ta najsilniejsza dostała znieczulenie i odpłynęła by obudzić się po godzinach spędzonych na stole operacyjnym, w zupełnie innej rzeczywistości.

Klatka kenel, kołnierz "satelita", zastrzyki i słowa - "spokojnie", "wolniej", "delikatnie"... To była męczarnia. Ograniczenie ruchu konieczne dla prawidłowego zagojenia się. Wtedy dla Hanki Dolina skurczyła się do czterech ciasnych ścian szpitalika. 

Dziś mija rok. 

Rocznica, którą można obejść tylko w jeden sposób. Pokazać jej język i zaśmiać się w twarz. 

I iść! Dalej, mocniej i szybciej. Bo już można. By nie tracić ani chwili!

Lora - psia Matka Ziemia

aga-pies.jpg

Jak już wiecie stworzenia z Doliny Dolistówki, szczególnie te, które mieszkają za Zieloną Bramą, mają swoje ulubione zajęcia… oddają im się z prawdziwą pasją każdego dnia. Są stworzenia artyści-śpiewacy, którym wydaje się, że mają najlepsze głosy. Są stworzenia, które zajmują się dekorowaniem wnętrz (tam bardzo często dochodzi do wybuchów poduszek, koców, czasami też lecą deski od budy, gdy się okaże, że mają za małą werandę). Są stworzenia-ogrodnicy, które wciąż szukają najbardziej słonecznego miejsca dla dolinowych roślin. Są też stworzenia-gaduły, stworzenia-sportowcy, stworzenia-łakomczuchy. No, cały wachlarz pasji przeróżnych!

Ale jest też Lora… Lora każde źdźbło trawy pozdrowi, każdy kamyk wycałuje, małą pszczołę nosem muśnie, a jeżową rodzinę przepuści w alejce. Lora uśmiech kwiatkom rozdaje, a drzewa pyta jak minął im dzień. Lora bardzo ostrożnie stawia każdą z łap by choćby mrówki nie skrzywdzić. Lora koi wszystkich dusze. 

- O! Idzie nasza Matka Ziemia! - wołają na nią dolinowe stworzenia i od razu jakby jaśniej się robi, jakby słońce do bud zajrzało.

Ale może być też pochmurnie, wręcz przyjść burza, gdy w zielonym Lasku i nad wielkim Strumykiem i na rozległych Łąkach Lora śmieci widzi! Gniewa się na tych wszystkich dwunożnych i na te wszystkie czterołape, które natury uszanować nie potrafią! Złość ją ogromna wtedy bierze! Słońce się chowa i Dolina Dolistówki w ciemnościach się kryje!

Dwunożna Lory zaczęła zatem sprawdzać internety, podpytywać, dopytywać jak zrobić, żeby słońce wróciło! I rozwiązanie znalazła!

Teraz każdy spacer brzmi #zabierz5zlasu i... znowu słońce zza chmur wychodzi, żadna myszka w puszce swej głowy nie uwięzi, a żadna mrówka w papierze się nie zapodzieje! 

I wraca równowaga, a Matka Ziemia kroczy i każde źdźbło trawy pozdrawia, każdy kamyk całuje…

ps. inne stworzenia pomysł podejrzały i teraz pół doliny wyznaje #zabierz5zlasu …tylko tych śmieci jakby nie ubywało, jakby ktoś wciąż dbał o ich ciągłe dostawy! trzeba schwytać tego łobuza!

Kwapik - Maczozzzo!

aga-pies.jpg

Jak już wiadomo nie od dziś, za Zieloną Bramą żyją stworzenia najróżniejszej maści, małe, duże, kudłate, łaciate, czarne czy rude. Ale nie każdy wie, że Dolinę Dolistówki zamieszkuje zwierz niezwykły, inny niż pozostałe, którego poznać mogą tylko nieliczni wybrańcy. Nie, nie dlatego, że Zwierz boi się dwunożnych. Nie, Zwierz jest wyjątkowym okazem Maczo-Prosiaczka vel Świnki, zwierza o niespotykanej urodzie i harcie ducha, o sercu pojemnym jak największy dzban i o sile byków stu. To jedyny taki okaz Maczo-Prosiaczka w całej Dolinie, który wprawia w zachwyt i zazdrość pozostałe stworzenia, które też chciałyby być jak On, niezwykłe. Ale On jest jeden, On- radość wnoszący w serca dwunożnych, a o rzadkie okazy się dba podwójnie. Dlatego zaszczyt to wielki móc obcować w towarzystwie Jedynego-Takiego-Za-Zieloną-Bramą i każdy skrycie o tym marzy, aby być takim Maczo-Prosiaczkiem vel Świnką, mieć wygląd, chrumkać, skakać z radości i być silnym jak byków sto.

Ale Kwapik jest tylko jeden. On, Maczo-Prosiaczek, radość na czterech łapach. Łokcie tak szerokie, że zmieszczą w nich całą miłość dwu-łapych. Gotowe do uściskania swego człowieka i nie wypuszczenia go już nigdy, przenigdy.

Saba - caryca Saba

aga-pies.jpg

Do dzisiejszej opowieści radzimy się przygotować, usiąść prosto, zapiąć wszystkie guziki, zdjąć nogi z kanapy i przypomnieć sobie nienaganne maniery. 

Bo dzisiejsza opowieść nie jest po prostu o Dolinie Dolistówki, dzisiejsza opowieść jest o Królestwie Doliny Dolistówki, gdzie wszystko ma swoje miejsce, gdzie każdy wie, gdzie jego miejsce, a jak idzie Saba to każdy truchleje i mig znika jej z drogi.

Bardzo długo stworzenia w Dolinie zastanawiały się skąd przybyła ta niedźwiedziowa dama, która tak dumnie stąpa po caaałym schronisku i nic sobie nie robi z Zielonej Bramy. Z nikim nie rozmawiała, nikomu się nie zwierzała, a jak już się odezwie, to każde stworzenie pluje sobie w brodę, po co ją zaczepiało. Cała Dolina szeptała, co to za tajemnicza niedźwiedzica z nieznanej krainy, czemu wciąż chodzi w długim futrze, kiedy Dolinę nawiedzają upały, czemu każe się wyprowadzać na niedługie przechadzki, dlaczego wciąż strofowała stworzenia by się zachować umiały. Cała Dolina dała jej przydomek Carycy.

I razu pewnego stworzenia podsłuchały jak się swojej tymczasowej dwunożnej wyspowiadała z historii swej tragicznej. Otóż Saba pochodziła z krainy bardzo dalekiej, gdzie panuje wielka zmarzlina, a wrony chodzą w szalikach. Miała tam Saba swoje Królestwo, w którym rządziła dość srogo, ale prawie i uczciwie. Nikogo nie wyróżniała, nikogo też nie nagradzała, ale gdy była potrzebna pomoc, od razu jej udzielała. W głębi serca kochała wszystkie stworzenia i wszystkich dwunożnych w swoim Królestwie. I razu pewnego, gdy sprzeciwiła się dwunożnym i po ich myśli zrobić nie chciała, co wiązałoby się z krzywdą stworzeń, dwunożni przegonić ją postanowili. Z kijami, grabiami, całe Królestwo skrzyknęli i pogonili ją w las, a później przez rzekę i góry i przez jeszcze przez jeden las. I nasza Saba biegła i wciąż biegła ze łzami w oczach, lecz chciała być jak najdalej tego okrucieństwa. 

I wtedy postanowiła, że jeszcze bardziej schowa swoje uczucia, nie zrzuci żadnego futra, ukryje wszystkie uśmiechy jak najgłębiej w sobie i będzie niemiła i bardzo sroga. Do wszystkich!

No a później za Zieloną Bramą znalazła swoją tymczasową dwunożną i lód w jej sercu zaczął topnieć i uśmiecha się częściej, nawet czasem przyjaźnie szczeknie!

Lim - co wierzy w dobro!

aga-pies.jpg

O co chodzi? Gdzie jesteś mój człowieku? Co mi zrobiłeś... czemu?

Gdzie ja jestem? Co to za ulica? Auć... wszystko mi boli, każdy ruch sprawia mi ból...

Moja skóra jest twarda jak skorupa. Pęka, boli, swędzi.

Jak to się stało? Czemu mi nie pomogłeś? Jest coraz gorzej .

Zostawiłeś mnie ... Gdzie mam iść? Nie chcę żyć, niech to się skończy...

Położę się tu na trawie, może zasnę a ból minie...

[...]

Co się dzieje? Kto mnie budzi? Czy to Ty mój człowieku? Już wstaję . Aućć ... To boli. 

Nic nie widzę przez ropę, która pokrywa moje oczy, ale nos czuje doskonale. Czuje, że to nie Ty, mój człowieku.

Chcę pójść spać. Chcę odpocząć. Dokąd mnie zabieracie? Dlaczego macie taki smutny głos? Czy to przeze mnie?

Nie chcę sprawiać Wam przykrości. Dobrze już, pójdę z Wami. Ale, dokąd?

[...]

Pomóżcie mi wysiąść, dziękuję. Gdzie mnie prowadzicie? Pokój? Naprawdę będę miał swój? Jak miło, dziękuję, położę się spać.

Kąpiel? Jaka kąpiel? Co to jest? .... Ohh jak dobrze, co za ulga! Masuj mnie jeszcze, ahh jak dobrze... 

Od razu czuję się lepiej. Choć tylko na chwilę. Ale Wy dobrzy ludzie, wiem, że mi pomożecie.

Czuję to, jestem Wam bardzo wdzięczny, choć nie mam siły, by to okazać. Czuję się taki słaby ...

[...]

Który to już dzień za Zieloną Bramą? Trochę już minęło. Mówią, że jestem tu już rok.

A jak się mną zachwycają! Są tacy kochani.

A ja? Ja czuję się świetnie. Odzyskałem radość życia. Ci ludzie naprawdę pomagają! 

Moje oczy widzą świat. Są zdrowe ! Moja skóra już nie boli. Moja sierść odrosła. Mówią, że w końcu wyglądam jak pies. To chyba dobrze? Wydaje mi się, że to komplement?

Teraz wiem, jak to jest skakać, brykać, tarzać się w trawie i nie czuć bólu. Nareszcie sprawia mi to przyjemność.

Każdy zachwyca się moją metamorfozą. Ludzie, dziękuję Wam!

Choć jestem tu, za Zieloną Bramą, czuję się świetnie. To najlepsze, co w życiu mnie spotkało. 

"Moi" ludzie mówią, że życie może być jeszcze piękniejsze! Gdy znajdę swój dom i nową rodzinę, to będzie prawdziwe szczęście.

... Naprawdę? 

No cóż, udowodniliście, że mogę Wam wierzyć. 

Więc wierzę. 

Chcę tego. 

Chcę domu,

chcę nowej rodziny.

Pekan - Pan Kłamczuszek!

aga-pies.jpg

ma 5 lat

Są za Zieloną Bramą psy, które same sobie szkodzą.

Szkodzą sobie udając kogoś, kim wcale nie są.

Udając niemiłych, groźnych, wyszczekanych.

Kłamią... To Pekan.

Pekan większość obcych osób obszczekuje z taką złością,

Że po ścianach swojego boksu skacze niczym spiderman. 

Kręci kółka odbijając się od ścian jak istny szaleniec .

Faktycznie, nie wygląda przy tym na miłego pieska...

To typ psa, który źle znosi pobyt w schronisku.

Takie psy udają. 

Robią wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Ale nikt o tym nie wie...

Ludzie widząc to zachowanie, myślą ''agresywny'' i idą dalej, nie dając szansy. Nie chcąc nawet spróbować poznać przyczyny tej frustracji.

A tymczasem to głos rozpaczy i rezygnacji, proszący o zainteresowanie, choć wydawać by się mogło inaczej.

Pekan.

Ten NIBY groźny, co u boku swojej Wolontariuszki zmienia się w spokojne cielę.

Ten, co mimo wszystko wpuści każdego do swojego boksu, do swojej prywatnej przestrzeni.

A nade wszystko uwielbia, gdy rano jego boks sprząta pewna 'Ona', na którą patrzy bardzo wymownie.... Ona już dobrze wie, co wtedy chodzi mu po głowie. 

On patrzy i czeka, 'skusi się czy nie? Przecież wie, na co liczę.'

To już rytuał, musimy to zrobić - wiedzą oboje.

...

"Pakistan! - tak go nazywa - znowu chcesz się całować?! Ileż można ?! Nie mogę, jestem zajęta! ...No dooobra, ale szybko!" - i wtedy Pekan z wielką miłością wylizuje jej uszy, a nader wszystko lubuje się w wylizywaniu makijażu z jej oczu.

"i jak ja mam teraz pokazać się ludziom?!" - a Pekan się śmieje. 

I chciałby jeszcze.

Ale schronisko, to tylko schronisko.

Krótka chwila przyjemności i znowu samotność. Ta okropna samotność...

I tak od 1 280 dni... ile jeszcze ??

Ile jeszcze? Pyta Pekan...

Santos - poszukiwacz przygód

aga-pies.jpg

Ta historia rozpoczyna się w Walentynki. I nie- nie jest to żaden romans, już bardziej film przygodowy. Wtedy to bowiem do naszej Doliny Dolistówki trafia Santos. Zapytacie pewnie, kim jest Santos? To taki Indiana Jones wśród psów- opowiadania o nim dotarły do mieszkańców Doliny, jeszcze zanim po raz pierwszy postawił swoją łapkę za Zieloną Bramką. Jedni słyszeli, że pilnował alpak w Peru i to one zdradziły mu sekret jak mieć tak wspaniale miękkie i puchate futerko. Inni powiadali, że wychował się wśród kangurów, węży i owczarków australijskich i stąd jego trójkolorowe umaszczenie. A ostatnio popularności nabrała historia o tym, że Santos jest tak naprawdę wysłannikiem Mikołaja i ciągle chodzi uśmiechnięty, bo widział już wszystkie prezenty, które w tym roku trafią do czworonożnych i dwunożnych z Doliny. 

Wracając do naszego bohatera - na początku nie było mu lekko. Żadnej z krążących legend nie potwierdził, ale też żadnej nie zaprzeczył. Widać było w jego oczach, że czeka na jakąś kolejną przygodę. Cały czas rwał się do wyjścia, skakał, biegał. A gdy już nie mógł wytrzymać tej rozpierającej go energii, to zaczął biegać w kółko za swoim ogonem. 

Do tej pory nie wiadomo, jaka to wielka przygoda była już tuż tuż, na wyciągnięcie łapy, gdy została nagle przerwana przyjazdem do Doliny Dolistówki. Trochę mu zajęło pogodzenie się z tym stanem rzeczy. Jeszcze się zdarza, że na początku spaceru wyrywa do przodu, jak na nową ekscytującą wyprawę, a przypominając sobie po drodze, że to jednak nie to, znów wraca na wybieg i biega w kółko. Jednak, bardzo powolutku, docenia też te małe przygody zdarzające się w Dolince - walkę z podstępną jaszczurką czyhającą nad strumykiem, odkrycie nowego gatunku motyla, tropienie saren w lesie, ciekawe spotkania i zapoznania z innymi mieszkańcami zza Zielonej Bramki. 

Lecz choć za dnia węszy z nadzieją wokół Doliny, po nocach wciąż śni o odległych miejscach i nowych wyprawach.

Może to właśnie Ciebie poszukuje na kompana swojej następnej przygody?

Koniec Świata w Dolinie Dolistówki

aga-pies.jpg

co roku w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia

Gdy nad Dolinę docierają pierwsze strzały, a dzieje się tak zawsze pod koniec grudnia, każdego roku, niezmiennie od kilkudziesięciu lat, to znak, że za Zieloną Bramą robi się gwarno i nerwowo…

Ale zanim nastąpi doroczny Koniec Świata należy uporządkować ten cały czas, który upłynął od poprzedniego… końca świata. 

To znak, że musi zebrać się Starszyzna, otworzyć Księgę Doliny Dolistówki, aby wpisać w niej wszystkie przyjścia i wyjścia z Zieloną Bramę, wszystkie wydeptane drogi i przemierzone kilometry, wszystkie odpoczynki nad Strumyczkiem, wszelkie powitania i pożegnania w Dolinie…

W Księdze odnotowywane są też wszystkie zmiany, jakie zaszły w stworzeniach by każdy kto kiedyś otworzy Księgę mógł jak najdokładniej poznać mieszkańców Doliny. Odnotowywane są takie wielkości: kto od tego roku nie mieści się w bramce, na kim obroża wisi, komu szczekowy wymuszacz się poprawił, kto wysępił najwięcej ciastków, kto wyćwiczył mięśnie, kto najwyżej skacze, kto najwolniej chodzi, kto ciągle nie lubi poziomek, kto wystraszył św. Mikołaja, kto uśmiecha się najmilej, kto spotkał Pingwina, kto wypił kawę, kto ukradł zabawkę, kto zaprzyjaźnił się z dzieckiem, kto kwiatków wąchać nie lubi, a kto mógłby z wody nie wychodzić, kto miał zastrzyki od chorób, kto nie lubi spać w słomie, kto uwielbia całować, a kto z wielką łaską podaje łapę, komu zimą sól w łapy weszła, a kto latem nos na słońcu zesmalił, kto obszczekał rowerzystów, a kto pobiegł za samochodem, kto nawiązał nowe przyjaźnie, kto ma nową koleżankę w boksie, kto zmienił miejsce zamieszkania, kto w końcu wyszedł z budy, kto zgryzł cały patyk, kto pokłócił się z sąsiadem, kto wpadł do strumyka, a kto pierwszy wypatrzył wiosnę…

Oj dużo tych wypisów w Księdze trzeba zrobić. Kto akurat pisać i przypieczętowywać łapą nie musi, ten zajmuje się robieniem porządków. Bo jak mówią, na Koniec Świata wypadałoby mieć w budzie czysto. Da się słyszeć wtedy w schronisku „podaj wiadro z wodą”, „dosyp słomy”, „pomagaj, a nie szczekasz”, „o! znalazłem ciastko sprzed roku”, „zaszyj dziurkę w poduszce”, „co tu robi ten stary koc?”, „szybciej, ruszaj szybciej tą miotłą, bo nie zdążymy”… i tak przez dzień cały.

A gdy dzień chyli się ku końcowi, gdy słońce się chowa za horyzontem i nastają ciemności egipskie, stworzenia wiedzą, że nadszedł czas wcale nie radości, a wielkiej obawy - należy udać się jak najszybciej do budy, schować ogonek, skulić uszy i starać się nie trząść ze strachu i nie zamierać na każdy głośniejszy brzdęk… bo być może tym razem nie strzelą, nic na niebie wybuchać nie będzie i wcale ta noc straszna nie będzie. 

Bo całej Dolinie się marzy, żeby kiedyś Koniec Świata nie nastąpił! Być może ten rok właśnie nadchodzi. Stworzenia jak zawsze będą go wypatrywać… może przyniesie im lepsze jutro.

na zdjęciu Mars, Nora i Zgredek, przeżyły tu już kilka Końców Świata

Iskra.

aga-pies.jpg

"Z popielnika na Wojtusia Iskiereczka mruga....

Chodź opowiem Ci bajeczkę, bajka będzie długa."

nieee. No jak to brzmi.. Jaki popielnik, jaka bajka? Gdzie? Tu? Bezsensu! Ja nie umiem opowiadać bajek. Bajki się opowiada dla młodych. Ja młodych nie mam. I nie będę mieć. Tak mi powiedziała Pani Wetka jak mnie obudziła w gabinecie po cięciu. No i pewnie to lepiej. Mogły by trafić tak jak ja. Albo gorzej gdybym je urodziła 10 km stąd...

Nie ma młodych więc nie muszę opowiadać bajek. OK. Jak nie bajki to co? ....

....

Może sztuczki! Zaraz zaraz jak to było?.. jedna łapa tu do przodu... druga tu...EE nie.

Said! Ooo i teraz jedna łapa do góóóryy.. Ale co z resztą? Co tak na ziemi zostają? eee nuuuda.

Dobra. Nie sztuczki. hmm mmhh no to co? ...

.....

-O Łukasz dobrze, że już jesteś! Jaki ja mogę mieć palent?

- ee... palent?

- no takie coś co robisz.

- ???

- no takie coś co robisz dobrze i ci inne psy zazdroszczą?

- talent?

- noo! mówię przecież! Bo wiesz tak sobie przemyślałam swoje życie i chcę mieć jakiś palent. Talent! No talent chcę mieć żebym mogła stąd szybciej wyjść. No bo wiesz

wtedy wpiszesz mi tam gdzieś, że mam taki i na pewno to pomoże. No i ja żadnego talentu nie mam. No już założyłeś te szelki? Co? ... Za luźno tutaj wiesz, popraw. ...

No lepiej. Dobra.

- no nie wiem Iskra. Czekaj, smycz się zaplątała Czekajjj.. o już.

(przechodzą przez ulicę)

- dla mnie to masz wiele talentów. Szybko się uczysz, jesteś sprytna, jesteś bardzo wytrzymała...

- OK ja to wiem, ale wiesz ile psów jest sprytnych, wytrzymałych? Ze sto. (dwa podskoki i górę, jeden obrót, siku, rozciągnięte tylne łapy, dwa kółka wokół Łukasza,

rozciągnięte przednie)

Albo sto trzy.

- to dużo. Skręcamy do lasu.

(zaczynają trucht)

- właśnie a ja muszę się czymś wyróżniać. Muszę mieć takie to coś.

- ale Ty się wyróżniasz, nie ma drugiej takiej Iskry w schronie jak Ty.

- a mi się wydaje że każdy pies jest taki sam. Za kratkami wyglądamy tak samo. I jak ja już wyjdę zza tych kratek to muszę się pokazać, że takiej drugiej zdolnej to

nie ma. Tylko co ja mogę pokazać

......

(siedem kilometrów później)

- no i wiesz Łukasz ja bym tak chciała zabłyszczeć. Ja wiem, że to nie jest łatwe ale coś musisz wymyślić.

- mhhhh

- śpiewać jak te haszczaki nie zaśpiewam co nie?

- mhhhhh

- no te to potrafią. Jak ty myślisz ktoś je uczył?

- mhhh... to .. nie... wiem... no. nie wiem

- Łukasz co Ty mi tak odpowiadasz jakbyś chciał a nie mógł ja tu o ważnych sprawach a Ty tylko...

- bo ja się... czekaj już stój

- co? a już wracamy? o nasza Zielona Brama.

- ja się zmęczyłem. I wiesz co ?

- co?

- ja już chyba wiem jaki masz palent. Talent! Jaki masz talent!

- wow! jaki?

- masz talent do biegania. Masz takie tempo, że możesz spokojnie pobiec w maratonie. Nie plączesz się, biegniesz swobodnie, i to wszystko tak ci lekko wychodzi.

Masz swój talent dziewczyno!

- .... no może.. Ty no w sumie... Patrz, nie pomyślałam o tym.Ja myślałam, że to tak każdy pies.

- nie Iskra, Ty masz talent.

- dobra to teraz jak już odpoczniesz to masz zadanie posłać ten mój talent w świat.

Ikar - Ikarusek, Diablusek

aga-pies.jpg

Ikar za Zieloną Bramę spadł z nieba - tak uważają wszystkie zamieszkujące Dolinę stworzenia - któregoś dnia na niebie pojawiła się czarna kropka, która zaczęła się zbliżać, zbliżać i jeszcze bardziej zbliżać, aż uzyskała kształt psich łap, psiego brzuszka, ogonka, aż w końcu wiecznie uśmiechniętej mordki… i w końcu „bęc” wylądowała ta kremowa kupka szczęścia i zamieszkała w Dolinie. Niektóre stworzenia to przysięgają na całą Dolinę, że jak Ikar zlatywał, to miał wielkie skrzydła, dzięki którym tak delikatnie dotknął ziemi i ciągle pytają, gdzie się zapodziały ikarowe skrzydła, bo może to przez ich brak nie może się z Doliny wydostać. „a mógłby, bo ciągle gada” - mówią o Ikarze jego sąsiedzi.

Ale dwunożni nie chcąc straszyć stworzeń, nie prostują jak było naprawdę. Bo ikarowe niebo miało cztery piętra i balkon i wcale sam Ikar nie chciał sprawdzać czy lata, a na taki durny pomysł wpadł jego dwunożny… Ikara od upadku nie uratowały wcale żadne skrzydła, tylko krzaki, które na szczęście dla nas wszystkich akurat pod nim się znalazły. Dwunożny za złe traktowanie Ikara swoje głupie zachowanie ma przemyśleć za kratami, ma zakaz widzenia się z Ikarem i przygarnięcia stworzeń. Fiuf! Nie będzie nam tu straszył zły człowiek naszych stworzeń!

Ale Ikar wydaje się wcale nie pamiętać tej historii, więc i my staramy się o niej nie przypominać. Jednak została w nim pogoń za wolnością. Najbardziej ze wszystkiego to Ikar lubi spacery za Zieloną Bramę, kto z nim był - ten wie, że to jedno pasmo nieustających przygód. Bo nasz mały dzielny chłopiec dnia pewnego siedząc już któryś dzień z rzędu w boksie, nudząc się przeogromnie - wymarzył, że zostanie przewodnikiem po Dolinie! Rozrysował sobie mapy, przemeblował budę tak, żeby przypominała wszystkie wzniesienia i doliny z krajobrazu Dolistówki. Wyznacza trasy, zaznacza miejsca widokowe, gdzie ładnie pachnie, a gdzie ciekawe miejsca, czego lepiej unikać, a gdzie zajrzeć na pewno trzeba. I ma tę mapę gotową, już od jakiegoś czasu i ktokolwiek obok jego boksu przechodzi, to się uśmiecha, czaruje, zagaduje, że może spacer - jeden choćby krótki albo dwa krótsze, co dadzą jeden długi…

A gdy już ktoś przystanie, zainteresuje się i oczom Ikara ulegnie - temu biada! ten poległ na spacerze! no chyba, że jest sprinterem, joginem, alpinistą, badaczem, sprawdzaczem, umie się szybko schylać, robić obroty, zmieniać kierunki, ba! zmieniać jednocześnie tempo, gonić i nagle się zatrzymać, dostrzegać niedostrzegalne i zna Dolistówkę jak własną kieszeń - wtedy ma szansę dotrzeć w stanie nienaruszonym za Zieloną Bramę. Uwierzcie, najtężsi z takich wypraw wracają utrudzeni, a wtedy Ikar swych radosnym tonem woła: „Dziękuję za wyprawę, była najbardziej ekscytująca na świecie! Wpadaj do mnie częściej!”.